» Blog » [Opowiadanie] Czarny Piotruś
15-01-2017 14:30

[Opowiadanie] Czarny Piotruś

W działach: Opowiadania | Odsłony: 95

Odkąd pamiętał, a nawet wcześniej, Piotrek miał pecha.  Kiedy przyszedł na świat był piątek trzynastego. Gdy w szpitalu siostra biegła pchając  na noszach jego matkę, najpierw przejechała pod drabiną (nie pytajcie jak) a potem przebiegł przed nimi czarny kot (nie pytajcie skąd kot w szpitalu). W ten dzień gwiazdy ułożyły się w porządku i pradawne złe bóstwa wróciły na ziemię. Widząc jednak, że urodził się Piotrek stwierdziły, że planeta jest i tak zgubiona i że nie mają tu nic do roboty.

Przenieśmy się w czasie o 7 lat do przodu od tej klęski żywiołowej.

- Dzień dobry Kinga.

- Dzień dobry doktorze.

- Co za dzień. Najpierw ta zima stulecia, teraz doktor Kowalski spadł z dachu swojego domu i muszę przyjść na zastępstwo a do tego w szpitalu wysiadł prąd i jedziemy na awaryjnym. Mam złe przeczucia. Czy…?

- Tak. Czarny Piotruś wrócił.

- O nie! Czy ten chłopak nigdy nie zdrowieje? Co tym razem? Ptasia grypa? Dżuma? Wąglik?

- Złamanie ręki.

- Trzy czwarte szpitala znowu weźmie wolne!

- Przecież to nie jest zaraźliwe…

- A doktor Kowalski?

- Fakt.

- Pierwsza ofiara.

- Znowu będą panowie ciągnąć słomki, by wylosować kto będzie małego leczyć?

- Obawiam się, że jako chirurg będę go musiał i tak obejrzeć. W razie czego Kinga, wiedz że zostawiam ci w spadku moją kolekcję znaczków.

Sala w której leżał Piotrek była zabarykadowana różnymi sprzętami. Wszystkich pozostałych pacjentów ewakuowano na inne oddziały. Gdy doktor do niej wszedł, Piotrek czytał książkę. Lekarz spojrzał na sufit by upewnić się, że lampa nie spadnie mu na głowę, po czym ostrożnie podszedł do łóżka.

- Znowu się widzimy mały – próbował się uśmiechnąć.

- Dzień dobry doktorze. Odbudował pan już dom?

- Kupiłem nowe mieszkanie. Co czytasz?

- Senekę.

- Acha. Pisze coś o nieszczęściu?

- Uważam cię za nieszczęśliwego, bo nigdy nie byłeś nieszczęśliwy. Przeszedłeś przez życie bez walki. Nikt się nie dowie, ani ty sam, co potrafisz. Aby poznać samego siebie trzeba się wystawiać na próby, tylko tak może przekonać się każdy na co go stać.

- Myślę, że po pożarze domu i pracy w tym szpitalu poznałem siebie już dość dobrze.

- To przeze mnie prawda?

- Co?

- To przeze mnie ludzi spotykają nieszczęścia.

- Ależ skąd, nie bądźmy nieracjonalni. Żyjemy w XXI wieku, nieszczęścia to całkiem losowa sprawa.

- Panie doktorze, złamanie jest poważne prawda?

- Niestety tak. Trzeba będzie operować.

Przyjrzał się rudej czuprynie chłopca, wielkim zielonym oczom. Po piegowatej twarzy płynęła łza.

- Proszę mnie szybko operować. Bym mógł jak najprędzej wrócić do domu.

- Spokojnie, wszystko zrobimy w swoim czasie, ważne by cię wyleczyć.

- Doktorze, nie chcę by pożar domu się powtórzył.

Doktor spoważniał.

Następnego dnia Ordynator szpitala miał niemiłą wizytę w swoim gabinecie. Przybył ubrany w najdroższy garnitur, ulizany blondasek z resortu zdrowia. Zenon Łasica, bo tak się nazywał, znany był z tego że był wykorzystywany do czarnej roboty. Zwalniał personel, odbierał dotacje, zamykał szpitale. Można się  było tylko domyślać w jakiej sprawie tu przyjechał. Nikt w placówce nie miał wątpliwości, wczoraj czarny Piotruś, dziś Łasica.

- Panie ordynatorze przeglądałem wasze statystyki. Macie najwięcej wypadków przy pracy ze wszystkich szpitali w województwie.

- Mogę to wytłumaczyć….

- Personel najczęściej się zwalnia i idzie na chorobowe. Słyszałem też o doktorze Kowalskim, który rzekomo spadł z dachu. Nie wiem co tu się dokładnie dzieje, ale najwyraźniej szpital jest źle zarządzany.

- To naprawdę nie tak.

- A jak? Chcecie mi może powiedzieć, że te wypadki zarówno wśród pracowników jak i pacjentów to wynik pecha?

- No w zasadzie…

W tym momencie wszedł do gabinetu doktor, który miał operować Piotrka.

- O przepraszam, przyszedłem nie w porę? – zapytał.

- W porę by usłyszeć, że szpital zostanie wkrótce zamknięty ze względu na złe zarządzanie. Na jego miejscu powstanie  hipermaket!

- Czy można wiedzieć jakie są dowody? – zapytał doktor.

- W papierach jest wszystko w porządku – powiedział Łasica – ale statystyki aż biją po oczach.

- Czy nie powinniśmy się kierować w tej sprawie dowodami?

- Proszę nie zamydlać mi oczu. Decyzja została podjęta. Żegnam panów.

- Czy zanim pan odjedzie, czy mogę przedstawić panu jednego pacjenta?

- A po co?

- Na pewno by się ucieszył widząc kogoś kto piastuje tak znaczące stanowisko jak pan. To siedmioletni chłopiec, nazywa się Piotrek.

Ordynator spojrzał na doktora.

- Nalegamy! – powiedzieli razem.

Gdy wchodzili do sali Piotrka, Łasica się nieco zdziwił widokiem barykad. Jeszcze bardziej był zdziwiony tym, że nie było tu żadnych innych pacjentów. Doktor spojrzał na lampę na suficie i na wszelki wypadek trzymał się z tyłu. Łasica wszedł pierwszy i wtedy potknął się na płaskiej podłodze runąwszy jak długi. Wstał, otrzepał się.

- Nawet podłogi są u was nie takie jak trzeba. To ten pacjent?

- Tak. Piotrusiu, to jest pan Zenon Łasica.

- Dzień dobry panu.

- Dzień dobry mały, co czytasz?

- Senekę.

- Nie znam. To jakiś autor fantasy?

- Filozof rzymski żyjący między 4  r. p. m. a 65 r. n. e.

- I co on na przykład pisze?

- Dlaczego Bóg na najlepszych zsyła chorobę albo smutek, albo inne dolegliwości? Bo przecież i na wojnie niebezpieczne rozkazy otrzymują najdzielniejsi.

- Ładne, ładne, podoba mi się. Fajne rzeczy czytasz.

- Panu też się przydadzą.

- Nie rozumiem?

- Znając mojego pecha, najprawdopodobniej wkrótce spotka pana jakieś nieszczęście. Może nie dziś. Może nie jutro. Ale wkrótce. Mam nadzieję, że jest pan dzielny.

- Dość! To dom wariatów a nie szpital. Nie pozostanę tu ani chwili dłużej.

- Doktorze, doktorze! Nie udało mi się ich zatrzymać!

Doktor nie zdążył spytać „o co chodzi Kinga?”. Gdy na salę wpadł tłum reporterów. Szczelnym kordonem prasa otoczyła Zenona Łasicę, zewsząd zaczęły wystawać w jego stronę mikrofony, było jasno od błysku fleszy a kamery ledwo mieściły się w pomieszczeniu. Reporterzy zaczęli się przekrzykiwać pytaniami „Czy poda się pan do dymisji”’, „Co będzie z poprzednimi szpitalami, które poszły do zamknięcia”, „Co pan powie znanej panu sieci hipermarketów”, „Czy to prawda, że miał pan romans z sekretarką w Zoo”.

- Ocaliłeś nasz szpital Piotrek. Czasem nieszczęście to kwestia interpretacji – szepnął Doktor.

- Epiktet też tak twierdził. Mówił, że niepokoi nas nie to co nam się przydarza, lecz nasze myśli o tym co nam się przydarza. Ale teraz trochę za późno by temu panu o tym powiedzieć.

 

 

3
Notka polecana przez: Eliash, Sapiens, WekT
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Eliash
   
Ocena:
+1

Jak zawsze w formie. Naprawdę dobry i przemyślany tekst. ^_^

18-01-2017 16:55
TO~
   
Ocena:
+1

Pomysł git, forma męcząca. Nawiasy świadczą o warsztatowej nieporadności. No chyba, że stosuje się je jak King. A warto zauważyć, iż nie ciska nimi parami w pierwszym akapicie.

18-01-2017 20:41
Johny
   
Ocena:
0

Dzięki Eliash za miłe słowa.

Dzięki TO~ za twoje uwagi, zwłaszcza ta o nawiasach była bardzo konkretna.

18-01-2017 21:01
TO~
   
Ocena:
+1
Cieszę się przede wszystkim, że na luzie podchodzisz do krytyki, bardzo rzadka cecha. Jak napisałem, pomysł świetny, tylko warsztat lekko kuleje. To jest do wypracowania. Dobre pomysły, a tych Ci nie brakuje, już nie. Tak więc imho masz duży talent, potrzeba tylko troszkę popracować nad formą :)
18-01-2017 21:21

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.