08-05-2012 18:51
W imię pokoju - raport nr 2
Odsłony: 1
Jest to dalszy ciąg kampani, której wcześniejszą część opisywałem niedawno ( Szczegóły tutaj). To druga sesja tej kampani.
Dołączył się na niej trzeci gracz, w miejsce niesławnego Chaloca.
Francesco Vipera – nożownik z Vigento. Specjalista od mordowania w tłumie i ciasnych pomieszeniach, specjalista od zwodów. Przy okazji doskonały kłamca. Jako spec od anatomii człowieka jest też niezłym lekarzem i mistrzem pierwszej pomocy. Gracz lubi na sesjach brać udział w najbardziej widowiskowych momentach i udowadniać, że postać jest w nich potrzebna.
Chaloc (który stał się BN-em) został wysłany by zastawić na maszerujący oddział kilka pułapek. Tymczasem do miasta przyjechał Vipera, ponieważ dowiedział się o wojnie i przybył, niepokojąc się o los swojego wuja, który był w tym miasteczku szewcem. Od miejscowych dowiedział się, że jego wuj został powieszony jeszcze przed wojną przez sir Warenna za niewygodne buty. Śmierć sir Warenna staje się więc dla nożownika sprawą osobistą, a postanawia zacząć od wyładowania złości na maszerującym wojsku. Przyłącza się więc do obrońców.
Miała mieć miejsce bitwa z udziałem 60 dodatkowych BN-ów więc dla uproszczenia sobie życia skorzystałem z zasad walk zbiorowych z dodatku Piraci. Uznałem też, że za 10 jednostek strzelających wykonywany będzie jeden test, chybiony – nic, trafiony – 10 ran dla wrogiego oddziału.
Gracze przeszkolili ludzi w walce buzdyganami oraz sprawdzili ich kompetencje łucznicze. 5 lepszych łuczników trafiło na dachy zrujnowanych domów, pozostała piątka została z BG czając się w ruinach z łukami oraz gotowymi do walki w zwarciu maczugami.
Deva przerzuciła przez rzekę linę robiąc dodatkowy most "tylko dla siebie" i przeszła na drugą stronę miasta na zwiad, w końcu lokalizując oddziały wroga. Popędziła po Tamara, który nim jeszcze wróg wjechał do miasta wysadził z siodła jednego konnego. Sam zwiał szykować swoich ludzi, Deva liczyła, że jeszcze osłabi wrogów z łuku, ale szybko przekonała się, że sama nie jest w stanie prawie nic zrobić, więc wycofała się niedługo później.
Potyczka o most pokazała jedną z najistotniejszych cech NS. W 90% systemów w które grałem gdy wrogowie stali w odległości około 10 metrów od siebie i jeden miał broń dystansową to miał szanse strzelić raz/oddać jedną serię, a później dochodziło do zwarcia. W Neuroshimie nim dojdzie do zwarcia z pistoletu można strzelić 5 razy! Co prawda tutaj w ruch poszły powolne łuki, ale wróg miał do przejścia po moście znacznie większy dystans niż 10 metrów. Dlatego najpierw poszło do ostrzelania się kusze vs łuki ale bez większego efektu, później wróg posłał słabsze jednostki by wzięły część strzelców w zwarcie i dopiero później posłał cenniejsze wojsko. Doszło do tego, że nim słabsza partia dotarła do obrońców byli już poważnie poranieni. Ponadto trójka graczy miała tak wysokie umiejętności w walce w zwarciu, że masakrowali wroga za wrogiem. Nie pomogła druga salwa z kusz, ani nawet dotarcie ciężkiej piechoty. Gracze zmasakrowali oddział tracąc tylko jednego żebraka, pozostali jedynie kilku odniosło rany. Wróg zdziesiątkowany ratował się ucieczką. Około dwudziestu opatrzono i związano, kilkanaście ciał wrzucono do wody. Dziwny wynik starcia, ale co tam. W końcu to tylko gra.
Gdy dotarł na miejsce sir Baren ze swoimi ludźmi i zastał Devę otwierającą drzwi doszło do najśmieszniejszej sceny na sesji. Nie dam rady opisać tego w notce, ale dialog w stylu "Gdzie wróg?", "Większość związana w magazynie, kilku martwych, reszta niestety uciekła..", "Was nie była tutaj przypadkiem trójka?". Itd. Wszystkim ta scena poprawiła humor. Gracze dostali w podzięce awans z najemników na regularnych żołnierzy, podobnie jak zgraja 9 żebraków, którzy zostali wcieleni jako ich podkomendni. Cała zgraja zyskała sobie szybko przydomek Pogromców.
Po krótkiej przerwie ustaliliśmy, że sesje ciągniemy dalej. Sir Baren zadecydował, że pójdzie za ciosem i zaatakuje twierdzę należącą do jego kuzyna i największego rywala, sir Warenna. Po przemarszu wojsk gracze zostali zaproszeni na naradę, gdzie ustalano plan zdobycia twierdzy. Nagle Deva zgłosiła się, uznajać, że wyruszy przed wojskiem, nocą sforsuje mur i gdy zacznie się oblężenie – otworzy bramę. Reszta drużyny uznała to za szaleństwo, ale dowódca po wysłuchaniu szczegółów uznał, że może warto spróbować.
Ta część sesji troche przypominała mi Commandosa. Najpierw Deva wspięła się na mur i poddusiła jednego wartownika. Później pomogła wejść reszcie. Vipera przebrał się za strażnika aby zmylić maszerujące po murach straże i zyskać troche czasu. Ostatecznie do zamku trafili gracze oraz Valten i Robert (jedyni kompetentni żołnierze w oddziale BG). Po kilku ogłuszonych wartownikach w końcu wszyscy zaczęłi chodzić w mundurach wroga. Deva podłuchała hasło, które trzeba powiedzieć by dostać się do pomieszczenia nad bramą, a Vipera wykorzystująć swój talent do kłamstw wymusił otworzenie drzwi. Pozostała tylko pacyfikacja załogi... i patrolu godzinę później.
Deva zaszyła się gdzieś w mieście aby w czasie oblężenia podpalić stajnię i wzbudzić dodatkowe zamieszanie. Gracze broniąc się przed wrogim wojskiem na murach otworzyli bramę, a gdy ta padła zamek niewiele dłużej był w stanie się utrzymać. Jednak Vipera, studiując mapę zamku uznał, że osada górnicza niedaleko mu niepasuje. Tutaj intuicja gracza nie zawiodła ponieważ sir Warenn próbował tajnym tunelem zwiać z miasta. Chaloc pomógł w tropieniu uciekiniera, który wiał w obstawie dwóch młodych rycerzy. Vigentyjczyk chciał wyzwać na pojedynek odpowiedzialnego za śmierć wuja władcę, ale ten kazał walczyć zamiast siebie jednemu z rycerzy. Szybko młody wojownik zginął z poderżniętym gardłem. Samego Warenna gracze zawieźli przed oblicze swojego władcy, a ten nakazał ściąć mu głowę.
Po śmierci Warenna państwo bardzo szybko zostało zjednoczone, a sir Baren został królem. Gracze natomiast zostali awansowani w strukturze wojskowej.
Wnioski:
Gdy wróg ma broń dystansową to przemieszczanie się w NS jest bardzo samobójcze.
NS to naprawdę jeden z bardzo niewielu systemów gdzie postać jest w stanie ogłuszyć/zabić wroga jednym ciosem, co jest bardzo na plus przy scenach skradankowych.
Mało mi się podobała jednak pewna nietrafialność dobrze rozwiniętych postaci w walce wręcz. Tak samo jak totalna niekompetencja dobrze opancerzonych jednostek (W NS kary za zbroję są bardzo wysokie). Są to cechy charakterystyczne dla systemu, ale czasem trochę irytujące. Ale taka konwencja.
Gracz prowadzący Viperę uznał, że ostatni element sesji bardzo wyczuwalnie był improwizowany przez co mniej mu się podobało. Trochę było to przykre, ale i tak jestem zdziwiony że dopiero ostatni element był wyczuwalnie improwizowany bo improwizuję tą kampanię od początku do końca, prawie się nie przygotowując :P
Generalnie wydaje mi się, że była to najciekawsza sesja w kampanii.
Dołączył się na niej trzeci gracz, w miejsce niesławnego Chaloca.
Francesco Vipera – nożownik z Vigento. Specjalista od mordowania w tłumie i ciasnych pomieszeniach, specjalista od zwodów. Przy okazji doskonały kłamca. Jako spec od anatomii człowieka jest też niezłym lekarzem i mistrzem pierwszej pomocy. Gracz lubi na sesjach brać udział w najbardziej widowiskowych momentach i udowadniać, że postać jest w nich potrzebna.
Chaloc (który stał się BN-em) został wysłany by zastawić na maszerujący oddział kilka pułapek. Tymczasem do miasta przyjechał Vipera, ponieważ dowiedział się o wojnie i przybył, niepokojąc się o los swojego wuja, który był w tym miasteczku szewcem. Od miejscowych dowiedział się, że jego wuj został powieszony jeszcze przed wojną przez sir Warenna za niewygodne buty. Śmierć sir Warenna staje się więc dla nożownika sprawą osobistą, a postanawia zacząć od wyładowania złości na maszerującym wojsku. Przyłącza się więc do obrońców.
Miała mieć miejsce bitwa z udziałem 60 dodatkowych BN-ów więc dla uproszczenia sobie życia skorzystałem z zasad walk zbiorowych z dodatku Piraci. Uznałem też, że za 10 jednostek strzelających wykonywany będzie jeden test, chybiony – nic, trafiony – 10 ran dla wrogiego oddziału.
Gracze przeszkolili ludzi w walce buzdyganami oraz sprawdzili ich kompetencje łucznicze. 5 lepszych łuczników trafiło na dachy zrujnowanych domów, pozostała piątka została z BG czając się w ruinach z łukami oraz gotowymi do walki w zwarciu maczugami.
Deva przerzuciła przez rzekę linę robiąc dodatkowy most "tylko dla siebie" i przeszła na drugą stronę miasta na zwiad, w końcu lokalizując oddziały wroga. Popędziła po Tamara, który nim jeszcze wróg wjechał do miasta wysadził z siodła jednego konnego. Sam zwiał szykować swoich ludzi, Deva liczyła, że jeszcze osłabi wrogów z łuku, ale szybko przekonała się, że sama nie jest w stanie prawie nic zrobić, więc wycofała się niedługo później.
Potyczka o most pokazała jedną z najistotniejszych cech NS. W 90% systemów w które grałem gdy wrogowie stali w odległości około 10 metrów od siebie i jeden miał broń dystansową to miał szanse strzelić raz/oddać jedną serię, a później dochodziło do zwarcia. W Neuroshimie nim dojdzie do zwarcia z pistoletu można strzelić 5 razy! Co prawda tutaj w ruch poszły powolne łuki, ale wróg miał do przejścia po moście znacznie większy dystans niż 10 metrów. Dlatego najpierw poszło do ostrzelania się kusze vs łuki ale bez większego efektu, później wróg posłał słabsze jednostki by wzięły część strzelców w zwarcie i dopiero później posłał cenniejsze wojsko. Doszło do tego, że nim słabsza partia dotarła do obrońców byli już poważnie poranieni. Ponadto trójka graczy miała tak wysokie umiejętności w walce w zwarciu, że masakrowali wroga za wrogiem. Nie pomogła druga salwa z kusz, ani nawet dotarcie ciężkiej piechoty. Gracze zmasakrowali oddział tracąc tylko jednego żebraka, pozostali jedynie kilku odniosło rany. Wróg zdziesiątkowany ratował się ucieczką. Około dwudziestu opatrzono i związano, kilkanaście ciał wrzucono do wody. Dziwny wynik starcia, ale co tam. W końcu to tylko gra.
Gdy dotarł na miejsce sir Baren ze swoimi ludźmi i zastał Devę otwierającą drzwi doszło do najśmieszniejszej sceny na sesji. Nie dam rady opisać tego w notce, ale dialog w stylu "Gdzie wróg?", "Większość związana w magazynie, kilku martwych, reszta niestety uciekła..", "Was nie była tutaj przypadkiem trójka?". Itd. Wszystkim ta scena poprawiła humor. Gracze dostali w podzięce awans z najemników na regularnych żołnierzy, podobnie jak zgraja 9 żebraków, którzy zostali wcieleni jako ich podkomendni. Cała zgraja zyskała sobie szybko przydomek Pogromców.
Po krótkiej przerwie ustaliliśmy, że sesje ciągniemy dalej. Sir Baren zadecydował, że pójdzie za ciosem i zaatakuje twierdzę należącą do jego kuzyna i największego rywala, sir Warenna. Po przemarszu wojsk gracze zostali zaproszeni na naradę, gdzie ustalano plan zdobycia twierdzy. Nagle Deva zgłosiła się, uznajać, że wyruszy przed wojskiem, nocą sforsuje mur i gdy zacznie się oblężenie – otworzy bramę. Reszta drużyny uznała to za szaleństwo, ale dowódca po wysłuchaniu szczegółów uznał, że może warto spróbować.
Ta część sesji troche przypominała mi Commandosa. Najpierw Deva wspięła się na mur i poddusiła jednego wartownika. Później pomogła wejść reszcie. Vipera przebrał się za strażnika aby zmylić maszerujące po murach straże i zyskać troche czasu. Ostatecznie do zamku trafili gracze oraz Valten i Robert (jedyni kompetentni żołnierze w oddziale BG). Po kilku ogłuszonych wartownikach w końcu wszyscy zaczęłi chodzić w mundurach wroga. Deva podłuchała hasło, które trzeba powiedzieć by dostać się do pomieszczenia nad bramą, a Vipera wykorzystująć swój talent do kłamstw wymusił otworzenie drzwi. Pozostała tylko pacyfikacja załogi... i patrolu godzinę później.
Deva zaszyła się gdzieś w mieście aby w czasie oblężenia podpalić stajnię i wzbudzić dodatkowe zamieszanie. Gracze broniąc się przed wrogim wojskiem na murach otworzyli bramę, a gdy ta padła zamek niewiele dłużej był w stanie się utrzymać. Jednak Vipera, studiując mapę zamku uznał, że osada górnicza niedaleko mu niepasuje. Tutaj intuicja gracza nie zawiodła ponieważ sir Warenn próbował tajnym tunelem zwiać z miasta. Chaloc pomógł w tropieniu uciekiniera, który wiał w obstawie dwóch młodych rycerzy. Vigentyjczyk chciał wyzwać na pojedynek odpowiedzialnego za śmierć wuja władcę, ale ten kazał walczyć zamiast siebie jednemu z rycerzy. Szybko młody wojownik zginął z poderżniętym gardłem. Samego Warenna gracze zawieźli przed oblicze swojego władcy, a ten nakazał ściąć mu głowę.
Po śmierci Warenna państwo bardzo szybko zostało zjednoczone, a sir Baren został królem. Gracze natomiast zostali awansowani w strukturze wojskowej.
Wnioski:
Gdy wróg ma broń dystansową to przemieszczanie się w NS jest bardzo samobójcze.
NS to naprawdę jeden z bardzo niewielu systemów gdzie postać jest w stanie ogłuszyć/zabić wroga jednym ciosem, co jest bardzo na plus przy scenach skradankowych.
Mało mi się podobała jednak pewna nietrafialność dobrze rozwiniętych postaci w walce wręcz. Tak samo jak totalna niekompetencja dobrze opancerzonych jednostek (W NS kary za zbroję są bardzo wysokie). Są to cechy charakterystyczne dla systemu, ale czasem trochę irytujące. Ale taka konwencja.
Gracz prowadzący Viperę uznał, że ostatni element sesji bardzo wyczuwalnie był improwizowany przez co mniej mu się podobało. Trochę było to przykre, ale i tak jestem zdziwiony że dopiero ostatni element był wyczuwalnie improwizowany bo improwizuję tą kampanię od początku do końca, prawie się nie przygotowując :P
Generalnie wydaje mi się, że była to najciekawsza sesja w kampanii.